TOP ARTYKUŁY
Moi drodzy
Wybaczcie mi przerwę w pisaniu ale ilość zadań i intensywność pracy pozbawiły mnie możliwości pisania dla was z taka częstotliwością z jaką bym sobie tego życzył. Pisałem ostatnio o tym, że piszę aktualnie dwie książki. Poniżej fragment tej, która ukaże się jako pierwsza. Myślę, że jest on idealny na początek tej naszej wspólnej blogowej przygody.
Z życia wzięte
O starcu, który leżał na łożu śmierci.
Stary człowiek, którego życie nie różniło się zbytnio od życia innych ludzi mu znanych i nieznanych, czekał na zbliżającą się śmierć pogrążony w zadumie. Wspominał minione lata, które przeciekały mu przez palce podobne sobie, jak krople wody. Ciężko było wręcz rozróżnić je od siebie, bo zlewały się niemalże w jeden rok. Cykliczna powtarzalność. Powierzchowne relacje z ludźmi oparte na wyuczonych schematach społecznych. Automatyczna praca, którą wykonywał bezrefleksyjnie i beznamiętnie, bo tak trzeba, bo są z tego jakieś pieniądze, bo będzie z tego emerytura, na której wreszcie od tego wszystkiego odpocznie. Miał rodzinę i dla niej przecież musiał pracować, zarabiać, by było na wszystkie opłaty. Dzień za dniem mijał, tydzień za tygodniem, miesiąc przechodził w kolejny miesiąc, mijały następujące po sobie pory roku, a z nich kleiły się lata. Nawet nie spostrzegł kiedy ciężar niespełnionych marzeń pochylił jego ciało ku ziemi. Teraz leżał bez sił, jego oddech się skracał i stawał coraz płytszy. Bolał nad tym, że krzywdził nieświadomie ludzi sobie bliskich. Cierpiał ogromnie, gdy przychodził piekący żal za to, czego nie zrobił, choć mógł. Ten żal zaczął wypełniać go z czasem i dominować nad pozostałymi uczuciami. Stał się żalem. Żal wyciskał z oczu na policzki łzy podobne do siebie, jak te krople lat, które w kołowrocie życia tracił bezpowrotnie. W lustrze szklistych źrenic dostrzegł siebie, choć twarz jego miała teraz rysy śmierci. Wraz ze śmiercią przyszło zrozumienie. Wokół niego stali i siedzieli członkowie rodziny przyglądający się w milczeniu staruszkowi, który umierał na ich oczach. Czuł, że chce coś powiedzieć. Resztkami sił zwrócił się do zebranych:
- Żyłem, jakbym nigdy nie żył... Wybaczcie, że własnym przykładem i tym jak się do was odnosiłem gasiłem w waszych sercach płonące pochodnie. Rozpalcie w sobie na nowo płomień życia. Na to nie jest jeszcze dla was za późno. Ja już nie mogę ale wy możecie. Wzniećcie ogień, zróbcie to dla mnie, a zwłaszcza dla samych siebie proszę… - wyszeptał i zgasł bezpowrotnie.