TOP TEKSTY
Dzisiaj przedstawię charakterystyczne typy Dorosłych Dzieci Alkoholików. Oczywiście te typy mogą się przenikać, jedna osoba może cechy kilku dostrzec w sobie na raz. Następować po sobie mogą w zależności od tego, na jakim ktoś jest etapie życia.
Alkoholik – to DDA, które samo wzięło się za picie zgodnie ze wzorcem przejętym od pijącego rodzica. Chociaż jako dziecko cierpiało w oparach wódki, niezliczonych imprez, poczucia odrzucenia, krzywd, męki i wstydu. Choć do nudności huśtało się na ekstremach rodzicielskiego picia i niepicia, które rozrywały na strzępy jego kształtującą się tożsamość, samo wpadło w nałóg. Powtarza w ten sposób znany mu od dziecka schemat. Niezmiennie kręci się karuzela, na której nie sam siedzi. Jest też jego partner i przerażone dzieci. Wszyscy wpatrzeni w niego, na nim skoncentrowani. Czy dzisiaj spadnie i się porzyga, czy dzisiaj usiedzi? Zaśnie, czy znowu będzie granda?
Opiekun – to DDA, które w dzieciństwie czuło się odpowiedzialne za dom i uzależnionych rodziców. Dorasta, ale wypracowane strategie życia wciąż mu towarzyszą. Efekt jest taki, że często wchodzi w relacje z ludźmi, którymi z jakiegoś powodu musi się opiekować. Mogą to być schorowani, uzależnieni rodzice, partner alkoholik, albo uwikłany w jakieś inne nałogi. A może partner, który wymaga stałej opieki ze względu na jakieś przewlekłe dolegliwości. Choć może głośno narzekać na swój los i niedolę, to jednak podświadomie bezpiecznie się w tej roli czuje. Ma kontrolę nad zależną od niego osobą. Ma karty w ręku i nie waha się ich użyć. Beze mnie mój podopieczny pięć minut by nawet nie przetrwał. Z takiej relacji pozorną moc czerpie. Zresztą życie bez poświęceń wydaje mu się puste i nudne.
Skrzywdzony – to DDA, które odbiera siebie jako osobę wyjątkowo złożoną, wewnętrznie skomplikowaną. Tonie w melancholii i smutku, nurza się w dylematach, w błotnistej cieczy pływa, z sił opada, samotność hołubi, od ludzkich zbiorowości stroni. Nie czuje się bezpiecznie w tym świecie, pustka je zewsząd otacza, czasem wręcz otchłań bezdenna, wtedy się do lekarza zgłasza, tabletki je na depresję, na lęki coś łyka. Jednak koszmary dzieciństwa, jak bumerangi wracają. Wypełnia się swoją krzywdą, ma żal do rodzicieli i świata. Nie widzi swojego wpływu na to, co się z nim dzieje. Nie podejmuje rękawic rzucanych mu co rusz przez życie. Zostaje w pozycji ofiary. Z tej perspektywy postrzega cały świat, siebie i swoje otoczenie.
Zdobywca – to DDA, które rzuciło się w wir osiągania, udowadniania, zasługiwania. Kariera zawodowa jest jak woda na jego młyńskie koło nieuświadomionych potrzeb. Okazuje się mistrzem w radzeniu sobie w sytuacjach trudnych, kryzysowych, obciążonych dużym ładunkiem negatywnych emocji. Skądś przecież są mu takie znane. Nie ma dla niego sytuacji beznadziejnych, nie ma trudnych, zawsze znajdzie jakieś rozwiązanie. Biznes docenia takie zacięcie i dobrze je wynagradza. Choć Zdobywca i za przysłowiowe dobre słowo będzie gotów zapieprzać jak żaden. W mediach przed kamerami się odnajdzie, na eksponowanych stanowiskach, własne biznesy będzie stawiał, na uczelniach tytuły kolejne odhaczy. Po każdej drabinie się wespnie. Ciężko postronnym będzie dopatrzeć się rozpaczy, cierpienia, lęków, niskiego poczucia wartości, z jakim się takie DDA wewnętrznie zmaga. Nie widzę, to widocznie nie ma – myślą ludzie, lecz to tak prosto nie działa.
Komentarz pod wczorajszym postem jednej z czytelniczek zainspirował mnie do tego, żeby coś doprecyzować.
To nie jest tak, że w życiu DDA zawsze jest tak strasznie, jak o tym piszę. Bywa różnie. Każdy człowiek to odrębna, unikalna historia. Konfiguracji, opcji, możliwości mnogość jest niewyczerpana. Ktoś miał łatwiej, ktoś trudniej, kogoś wspierała mama, dawała miłość i uwagę, kogoś tata hołubił, zabierał na spacery, ktoś miał wsparcie brata, ktoś babcię troskliwą, albo wesołego dziadka. W jednym domu była przemoc seksualna, a w innym tata pił często co prawda, ale nie było biedy, kładł się zwykle i zasypiał potulnie. Każda, nawet pojedyncza wspierająca sytuacja wpływ będzie miała na dalsze nasze losy. Każdy życzliwy gest, dobre słowo, każde nawet niepozorne zdarzenie może wpłynąć w znaczący sposób na nasze ludzkie istnienie i dalszy przebieg życia. Każdy nosi w sobie ogromny potencjał, potężne zasoby, których wyzwolenie i zintegrowanie staje się zaczynem jego wzrostu, wyjścia z uwarunkowań, rozwoju, przemiany. Tak pracujemy, o czym już wkrótce będę więcej pisał.
Warto wiedzieć, że są wspólne cechy Dorosłych Dzieci Alkoholików, niektóre modele i schematy się u nich powielają. O nich piszę. Faktem jest i to, iż DDA są mistrzami w udawaniu że jest dobrze, nie muszą wyglądać na jakichś dewiantów, więc naprawdę trudno się połapać z czym we własnym wnętrzu, albo w swoim domu, za zamkniętymi drzwiami się zmagają. Całe dzieciństwo uczyli się, że mają sobie radzić sami i to do tego po cichu. Najczęściej sobie nie radzą, to znaczy radzą sobie jakoś, nie zdając sobie sprawy jak mogłoby wyglądać ich dorosłe życie, gdyby się oddali w ręce osoby, która wie jak i potrafi im pomóc wyjść z tego uwarunkowania. Nieświadome otoczenie zwykle postrzega ich jako zaradnych, normalnych, bez większych problemów.
Dlatego o DDA piszę, by zwiększyć świadomość ich samych i ludzi, z którymi mają na co dzień do czynienia. Chcę też wzbudzić w nich poczucie odpowiedzialności i wpływu, nie tylko na swoje losy, lecz także na nowe pokolenia. Każdy ma w sobie potencjał do tego, by przerwać sztafetę cierpienia z rodzica na dziecko bezwiednie przekazywaną. Możesz ten koszmar zatrzymać. Oszczędzić go swoim dzieciom. Wpłynąć na jakość i wartość swojego życia. Ile ci żyć jeszcze w zapasie zostało?